Zmiana ustroju Polski w 1989 r., wprowadzenie gospodarki rynkowej, a następnie przystąpienie do Unii Europejskiej zapewniły nam wieloaspektowy rozwój. Poziom życia statystycznego Polaka się poprawił. Pojawiły się nowe domy, drogi, wielkopowierzchniowe galerie handlowe, obiekty sportowe i rozrywkowe, itp. Ta zmiana jednak przyniosła też negatywne skutki. Duże miasta zaczęły się rozlewać, pokrywając strefę podmiejską rozproszoną zabudową. Początkowo zadowoleni z tego byli i mieszkańcy i samorządy. Osoby przenoszące się do mniejszych miejscowości mniej płaciły za mieszkania, zyskiwały dostęp do terenów zieleni i rekreacji, do spokojniejszego tempa życia. Samorządy - dzięki nowym podatnikom - zwiększały wpływy do budżetu.
Niestety, reforma planowania przestrzennego z 2003 r. unieważniła wszystkie dotychczasowe plany i wprowadziła decyzję o warunkach zabudowy czyli tzw. WZ-tki. Miały one przyspieszyć otrzymanie pozwolenia na budowę w terenach, gdzie miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego (mpzp) jeszcze nie były uchwalone. W efekcie, zabudowa zaczęła powstawać w sposób żywiołowy, ponieważ na WZ-tkach można ją było lokować w dowolnym miejscu. Zjawisko to było i nadal jest powszechne (od 2003 r. wydano ponad 2,5 mln WZ-tek). Jednocześnie, wraz ze spadkiem opłacalności rolnictwa, pojawiła się presja właścicieli gruntów na przekształcanie działek rolnych na cele nierolnicze, które następnie były odsprzedawane deweloperom. Presji były również poddawane rady gmin, aby w mpzp umieszczać jak najwięcej terenów budowlanych.
Rezultatem jest chaos przestrzenny i związane z tym koszty: finansowe, społeczne, ekologiczne. W bardziej zurbanizowanych gminach osiedla łanowe rozrzucone są bezładnie po całym obszarze. Rozdzielają je wąskie pasy pól lub nieużytków. Zabudowa przecina korytarze migracyjne zwierząt. Krajobrazy o najwyższych walorach przyrodniczych i kulturowych przekształcane są w bardzo niekorzystny sposób. Króluje bezład. Tracą na tym mieszkańcy. Nie dość, że widok za oknem jest mało atrakcyjny, to dostęp do przyrody już nie jest taki łatwy – trzeba obejść kolejne grodzone osiedla, aby dostać się na skrawki wolnej zielonej przestrzeni. Latem panują wysokie temperatury, ponieważ większość starych drzew została wycięta, a przeciążenia sieci wodociągowej wymuszają ograniczenia w podlewaniu ogródków. Kiedy indziej pojawiają się podtopienia, bo beton, asfalt i inne trudno przepuszczalne nawierzchnie, którymi otoczone są domy, zakłócają odprowadzanie nadmiaru wody opadowej.
Nowe osiedla to nowi mieszkańcy, którzy chcą się dostać do pracy, odwieźć dzieci do szkoły lub przedszkola, czasami skorzystać z opieki lekarskiej. Ponieważ w mniejszych miejscowościach dostęp do usług publicznych jest ograniczony, a transport publiczny przy rozrzuconej bezładnie „mieszkaniówce” nieopłacalny, wszędzie trzeba dojechać prywatnym samochodem. Czyli stać w horrendalnych korkach.
Samorządy też już dostrzegają niekorzystne zmiany. Rozproszona zabudowa to dla nich wysokie koszty infrastrukturalne, które przekraczają ich dochody. Dla przykładu, według danych GUS długość sieci wodociągowej na jednego mieszkańca w strefie podmiejskiej dla aglomeracji warszawskiej jest 5 razy dłuższa niż w mieście. Koszty utrzymania infrastruktury technicznej tj. drogi, wodociągi, kanalizacja, energetyka dla pojedynczych zabudowań oddalonych powyżej 180 m od zwartej zabudowy wynosi 7,5 mld zł rocznie w całej Polsce (Gibas, Heffner, 2018). Rozwiązaniem mogłoby być lokowanie hal produkcyjnych lub logistycznych, przynoszących samorządom wysokie podatki. Niestety, wskutek planistycznego chaosu można je zbudować jedynie pośród osiedli mieszkaniowych, a to budzi słuszny opór społeczny.
Przywrócenie ładu przestrzennego i zapobieganie chaotycznemu rozlewaniu się miasta jest konieczne. Chyba nie trzeba dziś do tego nikogo przekonywać. Wprowadzenie w życie koncepcji zielonego pierścienia jest krokiem w dobrym kierunku. Pozwoli na rozdzielenie stref zabudowy, od terenów od niej wolnych, otwartych tj. lasy, łąki, pola uprawne, sady, ogrody, nieużytki, rzeki, kanały, stawy, mokradła, itp. Obsługa infrastruktury technicznej na mniejszym obszarze zapewni samorządom oszczędności, które będą mogły przeznaczyć na inwestycje w usługi publiczne np. szkoły, przedszkola, centra kultury czy ośrodki zdrowia. Tereny zielone wokół będą pełnić różnorodne funkcje, ważne dla jej mieszkańców.
Do zielonych pierścieni na przykład zalicza się tereny o dużym potencjale retencyjnym, (tereny podmokłe, łąki, torfowiska, lasy), które pomogą zatrzymać wodę w krajobrazie, chroniąc społeczności lokalne jednocześnie przed powodziami i suszą. A ta ostatnia daje nam się we znaki już od wielu miesięcy. Warto więc pamiętać o uzupełnianiu wód gruntowych i podziemnych, aby nas ratowały, kiedy nie pada deszcz. Zieleń, zwłaszcza wysoka, dostarcza szeregu usług ekosystemowych, takich jak regeneracja i ochładzanie powietrza, ochrona przed hałasem i przed silnymi wiatrami, chroni też glebę przed degradacją.
Dla mieszkańców tereny otwarte to ważne miejsca rekreacji, które wpływają na ich dobre samopoczucie i stan zdrowia. To również miejsca turystyczno-edukacyjne, miejsca spotkań i krajobrazy ważne dla tożsamości społeczności lokalnych. Pamiętajmy też o wyzwaniach związanych z utratą bioróżnorodności. Zielony pierścień ma zapobiegać fragmentacji przyrodniczej i udrożnić korytarze ekologiczne - zwłaszcza krajowe i regionalne. I wreszcie, niezwykle istotna funkcja zaopatrzeniowo-rolnicza, która pozwala na produkowanie lokalnej żywności wysokiej jakości. Przy obecnej sytuacji geopolitycznej jest ona konieczna dla zapewnienia bezpieczeństwa żywnościowego i odporności społecznej.
Oczywiście zielone pierścienie budzą też obawy i zastrzeżenia różnych interesariuszy. Czy gminy w nich położone nadal będą mogły się rozwijać? Czy nie staną się „zielonym skansenem”, zapleczem dla głównego miasta? Jak zadbać o prawa właścicieli gruntów? W jaki sposób wprowadzać tę koncepcję w życie, aby wziąć pod uwagę potrzeby całej społeczności? Odpowiedzi na te pytania są równie ważne. Dlatego ciąg dalszy nastąpi …
Małgorzata Chojecka
Zielony Pierścień Warszawy swoim zasięgiem obejmuje lasy, łąki, tereny uprawne i porolne, mokradła i wody śródlądowe w zasięgu średnio 20-25 km, a w niektórych miejscach nawet ok. 50 km od granic Warszawy. Inicjatywa o tej samej nazwie została zawiązana w 2021 r. Obecnie łączy ok. 30 organizacji: grup przyrodniczo-leśnych działających na terenie aglomeracji warszawskiej i na rzecz jej mieszkańców. Celem ich wspólnych działań jest ochrona przyrody i terenów otwartych ważnych społecznie. Zielony Pierścień Warszawy współpracuje z analogicznymi porozumieniami w całej Polsce. 18 marca 2025 r. w Urzędzie Gminy Wieliszew odbyło się spotkanie na temat kształtowania zielonego pierścienia Warszawy. Warsztaty prowadziła dr hab. Agata Cieszewska z Katedry Architektury Krajobrazu SGGW. Uczestniczyli w nich przedstawiciele samorządu i mieszkańców gmin z powiatów legionowskiego i wołomińskiego. Rozmawiali to tym, jakie tereny mogłyby wejść do zielonego pierścienia i dlaczego warto to zrobić.